The Best Fluffy Pancakes recipe you will fall in love with. Full of tips and tricks to help you make the best pancakes.
Miłość… Tak często o niej słyszymy. W piosenkach, filmach, książkach. Wszędzie nas otacza, a jednak, kiedy sami zaczynamy jej doświadczać, nagle okazuje się, że to zupełnie inna historia. Niby wszyscy wiemy, czym jest miłość, ale gdy przychodzi moment, żeby zrozumieć ją na własnej skórze, okazuje się, że to coś znacznie bardziej skomplikowanego, niż mogłoby się wydawać.
Chciałabym dzisiaj porozmawiać o tym, czym jest miłość w moim życiu – jak ją postrzegam, jak się zmieniała na przestrzeni lat, i jakie lekcje z niej wyniosłam. Może też tak macie, że wydaje się wam, że każdy wokół już “wie”, jak to działa, a wy ciągle próbujecie się tego dowiedzieć. No cóż, ja też jestem w tej podróży.
Pierwsze zauroczenia – początek czegoś wielkiego
Pamiętam swoje pierwsze zauroczenie, jakby to było wczoraj. Miałam wtedy 13 lat. To był chłopak z klasy obok – Michał. Zawsze siedział na końcu sali, słuchał muzyki na przerwach i rzadko z kimś rozmawiał. Może dlatego mnie tak zafascynował? Był tajemniczy, niedostępny, zupełnie jak Edward ze „Zmierzchu” – a ja, jak każda nastolatka, uwielbiałam historie o niespełnionej miłości. Wydawało mi się, że to uczucie, które rozkwitło we mnie tak nagle, musiało być tym “prawdziwym”. Przecież każdy film i książka mówiły, że to się po prostu czuje, prawda?
Siedziałam godzinami na przerwach, czekając, aż spojrzy w moją stronę, ale chyba nawet nie wiedział, że istnieję. Mimo to, czekałam. W wyobraźni układałam scenariusze, w których rozmawialiśmy, śmialiśmy się, a on nagle mówił: „Wiesz, Irena, chyba jestem w tobie zakochany.” Jednak rzeczywistość była zupełnie inna. Michał nigdy nie zauważył, że istnieje, a ja zrozumiałam, że miłość nie zawsze wygląda tak, jak w książkach.
Kiedy miłość boli
Wydawało mi się, że jeśli Michał mnie nie dostrzega, to może z innymi będzie łatwiej. Myślałam, że miłość przychodzi i odchodzi, że jest chwilowa i zawsze wiąże się z pewnym cierpieniem. Jak w tych wszystkich filmach romantycznych, gdzie bohaterowie zawsze muszą przejść przez serię nieszczęść, żeby w końcu być razem. Pamiętam, że po każdej nieodwzajemnionej miłości, w głowie krążyło mi jedno pytanie: “Dlaczego nie ja?”
Czy to nie jest dziwne, jak często porównujemy się do innych, myśląc, że może z nami jest coś nie tak, skoro nikt nas nie zauważa? Kiedy wszyscy wokół zaczynają chodzić na randki, dostają kwiaty na walentynki, a ty siedzisz sama w domu z kubkiem herbaty, oglądając komedie romantyczne, zaczynasz zastanawiać się, czy coś z tobą jest nie tak. Ale nie jest. Uwierzcie mi – każda z nas przechodzi przez taki etap. Czasem miłość po prostu nie przychodzi wtedy, kiedy tego chcemy.
Pamiętam jeden wieczór, kiedy wróciłam ze szkoły po szczególnie ciężkim dniu. Koleżanki z klasy rozmawiały o swoich chłopakach, a ja, jak zawsze, stałam z boku, słuchając, ale czując się, jakbym była niewidzialna. Tego wieczoru zaczęłam pisać w swoim pamiętniku. „Dlaczego to zawsze ja jestem tą, która czeka? Dlaczego nikt nie widzi, że jestem tuż obok?” Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to czekanie ma swoje znaczenie, że to mnie czegoś uczy.
Porównania do książek i filmów – czy naprawdę warto?
Jeśli, tak jak ja, często marzycie o miłości inspirowanej książkami i filmami, to pewnie doskonale znacie te wszystkie historie o wielkich uczuciach. „Pamiętnik” Nicholasa Sparksa, „Duma i uprzedzenie” Jane Austen, „Gwiazd naszych wina” Johna Greena – te książki pokazują nam miłość jako coś, co jest przeznaczone, coś, co zawsze się wydarzy, niezależnie od przeszkód. I choć te historie są piękne, nie zawsze tak wygląda rzeczywistość.
Często porównujemy nasze życie do tych fikcyjnych postaci, co może nas wprowadzić w błąd. Zastanawiamy się, dlaczego nie spotykamy takiego Darcy’ego czy Augustusa Watersa, kiedy tymczasem prawdziwa miłość rzadko wygląda jak scena finałowa z hollywoodzkiego filmu. Ale wiecie co? Może to nawet lepiej. Miłość to nie tylko wielkie gesty. To codzienne małe rzeczy – wiadomość o poranku, wspólny spacer, rozmowa przy kawie. Czasem to właśnie te małe momenty sprawiają, że miłość jest prawdziwa.
Miłość to też przyjaźń
Kiedy miałam 16 lat, zrozumiałam, że miłość to nie tylko zauroczenie i romantyczne uniesienia. To też przyjaźń. Moja najlepsza przyjaciółka Kasia często mówiła: „Najlepsza miłość to taka, która zaczyna się od przyjaźni”. Początkowo tego nie rozumiałam. Przecież zawsze w filmach pokazują, że to nagły błysk, iskra, która zmienia wszystko! A jednak Kasia miała rację.
Było lato, wakacje. Spędzałyśmy razem mnóstwo czasu – wycieczki rowerowe, długie rozmowy nad jeziorem. To wtedy zauważyłam, że w tym, jak blisko jesteśmy, jest coś więcej. Może nie było tam wielkich uniesień, ale była prawdziwa troska i zrozumienie. Kasia nauczyła mnie, że miłość nie zawsze musi być pełna dramatów i niepewności. Czasem to proste rzeczy, jak wsparcie w trudnych chwilach i wspólne śmiechy nad drobiazgami, tworzą najpiękniejsze relacje.
Porada: Słuchaj serca, ale nie zapominaj o rozumie
Wielu z nas słyszało to zdanie: “Słuchaj swojego serca.” Brzmi pięknie, prawda? Ale w rzeczywistości, samo serce nie zawsze wie najlepiej. Miłość to uczucie, które czasem nas oślepia, sprawia, że widzimy tylko to, co chcemy zobaczyć. I dlatego ważne jest, by słuchać też swojego rozumu.
Pamiętam, jak kiedyś byłam zakochana w chłopaku, który nie traktował mnie najlepiej. Na początku wydawał się idealny – przystojny, zabawny, popularny. Ale im więcej czasu spędzaliśmy razem, tym bardziej widziałam, że coś jest nie tak. Ignorował moje uczucia, a ja próbowałam to usprawiedliwiać. Wmawiałam sobie, że przecież miłość to poświęcenie. Ale to nie była miłość – to była moja iluzja.
Dlatego moja rada dla was: Słuchajcie swojego serca, ale nie bójcie się postawić granic. Miłość nie powinna boleć. Miłość to wzajemny szacunek i troska.
Miłość do samej siebie – najważniejsza lekcja
Na końcu chciałabym powiedzieć coś, co sama długo odkrywałam – miłość do samej siebie. Niby każdy o tym mówi, ale dopiero, kiedy naprawdę zrozumiałam, co to znaczy, zaczęłam patrzeć na relacje zupełnie inaczej.
To nie egoizm, to nie stawianie siebie na piedestale. To po prostu zrozumienie, że jesteś wystarczająca, taka jaka jesteś. Że nie potrzebujesz nikogo, żeby czuć się wartościową osobą. Czasem miłość do samej siebie oznacza powiedzenie “nie” komuś, kto nas krzywdzi. Czasem to postawienie siebie na pierwszym miejscu, kiedy inni próbują nas zepchnąć na margines.
Zrozumienie tej prostej prawdy było dla mnie jak przebudzenie. Kiedyś wydawało mi się, że muszę zasłużyć na miłość – muszę być ładniejsza, mądrzejsza, bardziej „cool”, żeby ktoś zwrócił na mnie uwagę. Ale to nie tak. Dopiero kiedy zaczęłam pracować nad sobą i swoim szczęściem, zrozumiałam, że miłość, prawdziwa miłość, przychodzi wtedy, kiedy jesteśmy gotowi kochać siebie.
Miłość to proces – nie zawsze łatwy, ale warty zachodu
Ostatnio czytałam książkę “Eleanor i Park” Rainbow Rowell. Ta historia pokazuje miłość jako coś złożonego, pełnego niepewności, lęków, ale też nadziei. Zrozumiałam wtedy, że każda miłość to proces, który przechodzi przez różne etapy. Czasem jest trudna, czasem bolesna, a czasem po prostu piękna w swojej prostocie. Nie ma jednej recepty na miłość, ale wiem jedno – warto dawać sobie czas na odkrywanie jej powoli, na swoich warunkach.
Nie bójcie się kochać. Ale też nie bójcie się zakochiwać w sobie – w swojej wyjątkowości, w marzeniach, które nosicie w sobie, i w osobie, którą się stajecie każdego dnia. Miłość to nie jest coś, co musimy znaleźć w kimś innym. Miłość zaczyna się w nas.
Porada: Miłość nie zawsze musi być jak w bajce
Kiedy myślę o miłości, przypomina mi się scena z filmu “La La Land”. Główna bohaterka, Mia, ma marzenia i ambicje, a jej związek z Sebastianem nie kończy się jak w typowych romansach. Dlaczego? Bo miłość to nie zawsze historia z happy endem. Czasem miłość przychodzi, żeby nas czegoś nauczyć, czasem odchodzi, żebyśmy mogli się rozwijać. I to jest w porządku.
Nie każdy związek musi być na całe życie, a każda miłość jest ważna – nawet ta, która nie trwa wiecznie. Miłość to lekcja. Czasem to droga, którą przechodzimy z kimś tylko przez chwilę, ale ta chwila może zmienić wszystko. I to też jest częścią piękna miłości.
Podsumowanie
Miłość to coś niesamowitego, coś, co każdy z nas doświadcza na swój sposób. Nie ma jednej definicji miłości – dla każdego może znaczyć coś innego. Czasem to przyjaźń, czasem romantyczne uczucie, a czasem miłość do samego siebie. To proces odkrywania, który nigdy się nie kończy.
Na pewno jeszcze nie raz zranimy się w miłości, nie raz będziemy się zastanawiać, czy to naprawdę „to”. Ale każda miłość, nawet ta nieodwzajemniona, uczy nas czegoś ważnego o sobie i o świecie. Może to właśnie dlatego, mimo wszystko, zawsze warto kochać.
A wy, jak myślicie? Czym dla was jest miłość? Czy też macie wrażenie, że im bardziej ją poznajecie, tym mniej wiecie? Dajcie znać w komentarzach, chętnie przeczytam wasze historie i przemyślenia!
Do następnego wpisu!
Irena 💖